falko |
nie była to śmierć od miłości
poeta leżał w głębokiej ciszy
kiedy
bezszelestnie i bezszumnie
bezgłośnie i beznamiętnie
cicho na palcach
cicho tak
jakoby nic już wokół nie było
ni szelestu traw ni szumu liści
ni głosów przechodniów
ni namiętnych pieszczot pamięci
miasta
mostów
rzeki
tramwajów
polityków
podłych zasrańców
i zasranych zaułków
podeszła i wyjęła z jego serca
suchy cierń
wstępna obdukcja martwego ciała
a następnie wnikliwa sekcja zwłok
wykazała
że poeta nie umarł z miłości
umarł od uderzenia
w tyłogłowie kijem do gry w bejsbol
po czym padł na trzewioczaszkę
i dlatego wymalował się na jego ustach
niespodziewanie
bezszelestnie
bezszumnie
bezgłośnie
i beznamiętnie
dziwny grymas
który został uznany
przez porzuconych
niedorobionych
niedożywionych
zmarzniętych
oraz zbytnio rozgrzanych
płynem do szyb
za wyraz miłosnego uniesienia
Wiesław falko Fałkowski, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz