piątek, 13 maja 2011

A ja panu powiem: nie chcę mieć pieniędzy.

foto: falko

z cyklu: przysiadki na Centralnym

Spałam. Ktoś przechodził i rzucił mi pieniądze. Cała plastikowa torba pełna była. Ile tego? Kto to wie? Kto to wie? Poszłam do naszego komisariatu na dworcu. Oddałam całą kwotę policji. Ten posterunkowy, co miał dyżur, niemłody, siwawy już, pewnie nie jedno widział, ale jak zobaczył reklamówkę pełną forsy to mało nie zemdlał. Taki się blady zrobił, a potem widziałam jak mu krople potu na czoło wyszły. Oj, aż mi się go żal zrobiło. No a potem to wszyscy z całego dworca mundurowi się zlecieli. A pisania mieli, a ja chyba ze trzy razy opowiadać musiałam skąd mam tą torbę, a gdzie spałam, a na jakiej ławce, a dlaczego spałam. A jak to, dlaczego? Spać mi się chciało to i spałam. A czemu na dworcu na ławce? A gdzie miałam spać jak na dworze ziąb, a na ławce na dworcu cieplej. No i bezpieczniej.
Ja tam nie chcę mieć żadnych pieniędzy. Od pieniędzy to ino same kłopoty.
Zawsze miałam kłopoty.
Bufetową byłam. Na dworcu w Kołobrzegu. Tam ludziska z całego kraju przyjeżdżali. Raz jeden taki młody, wysoki stał już przy drzwiach, kiedy o piątej rano otwierałam. Kulturalnie się spytał czy dostanie herbaty. Co ma nie dostać, powiedziałam, jak zapłaci to dostanie. Widać było na pierwszy rzut oka, że jechał chyba gdzieś z daleka, bo wargi takie miał spieczone, oddech jeszcze jakby wczorajszy, oczęta jak szparki i zaczerwienione mocno. Żal mi się go zrobiło, bo jeszcze młoda i wrażliwa byłam na ludzkie niedole, to mu tej herbaty zrobiłam. Wzięłam z magazynu tej lepszej, co nam rzucili przed świętami, nie jakiś tam chiński ulung tylko gruzińskiej. Pytam go czy mocną pije. A on na to, ze właśnie się odzwyczaja od mocnej. No to ja na to, że gdzie się tak do tej mocnej przyzwyczaił. A on mówi, że właśnie z Koronowa jedzie, do wsi rodzinnej wraca. W więźniu za niewinność siedział cztery lata. To mi się go jeszcze bardziej żal zrobiło, a że pospieszny z Warszawy miał opóźnienie 450 minut, ludzi nie było jeszcze w bufecie, no to ja z tego żalu nad niedolą ludzka zapytałam, czy może by, co zjadł, a on na to, że owszem może by i co zjadł, ale, ze groszem tymczasowo nie śmierdzi. Powiedziałam, ze założę za niego, bo w kasie się musi zgadzać, Bóg broń, żeby się nie miało zgadzać o te marne cztery trzydzieści w kasie, tak to w moim bufecie nie może być, no i założyłam za niego. Zjadł te klopsy mielone za cztery trzydzieści, co mi się z dnia poprzedniego zostały, z ziemniakami, odsmażone, na margarynie i dołożyłam, już tak od siebie ogórka konserwowego. To ten ogórek to mu chyba najbardziej smakował. Ogórki mieliśmy wtedy w bufecie z przetwórni owocowo-warzywnej w Fordonie. Przywieźli w słojach takich po trzy kilo. Zapamiętałam te nalepkę na tych słojach. Etykieta zastępcza, ogórki konserwowe, klasa druga, przetwórnia owocowo-warzywna fordon. Właściwie to tę naklejkę na tym słoju z ogórkami to przypomniałam sobie trochę później, kiedy już siedziałam w Fordonie. W więzieniu dla kobiet. Żebym ja wtedy wiedziała, że z tego więźnia w Koronowie, z którego on jechał, do tego w Fordonie dla kobiet raptem trzydzieści kilometrów jest, jak się pojedzie przez Trzeciewiec i Trzęsacz, to ja bym wtedy, w tym moim bufecie klopsy z dnia poprzedniego za cztery trzydzieści i całe trzy kilo ogórków albo i więcej sama zeżarła, ale wtedy ja młoda byłam i się nad ludzką niedolą pochyliłam i ani w głowie mi była ta geografia między Koronowem a Fordonem. A on był przecież taki młody, wysoki, kulturalny, herbatę gruzińską ze smakiem wypił i podziękował, a ja młoda byłam, głupia, na ludzi otwarta, to i mu te klopsy za cztery trzydzieści na margarynie odsmażyłam i jeszcze sama z siebie, chociaż w karcie nie było, ogórka dałam. Potem on tak siedział zadowolony i patrzył się na mnie jak za ladą się krzątam, herbatę podróżnym parzę, klopsy odsmażam, bigos podgrzewam. Do pierwszej. O pierwszej przychodziła do bufety moja zmienniczka Halina. Ja szłam do domu. To znaczy się nie do mojego domu, tylko tam gdzie mieszkałam. A mieszkałam kątem u mojej starszej siostry Gieni, co wyszła za mąż za maszynistę, co robił na kolei i mieszkanie mieli służbowe w Kołobrzegu właśnie, niedaleko dworca PKP, gdzie ja robiłam. Zresztą tę robotę bufetowej to też szwagier mi po znajomości załatwił. Jak przyjechałam do nich i powiedziałam, że w Kołobrzegu chcę zostać i na wieś już za nic nie wrócę, szwagier się zaśmiał i zapytał – A co ty Fela, umiesz robić? To ja na to szczerze odpowiedziałam, że herbatę zaparzyć, jajecznicę zrobić umiem. A on na to się dalej śmieje i mówi: wars wita was, wita was!, i następnego dnia mi te robotę załatwił. Oni dzieci wtedy jeszcze nie mieli, to taki pokoik przy kuchni mi dali, a sami w drugim spali.
Co dalej było, to i wstyd gadać. Został wtedy i do pierwszej czekał, aż mnie Halina w bufecie zmieniła. Tego dnia po pracy nie poszłam jak zwykle do domu, tylko z nim na jego wieś rodzinną pojechałam. Zaczął tak pięknie opowiadać o swoich stronach rodzinnych, że się namówić dałam i pojechałam. To nie było nawet daleko. Ledwie piętnaście minut pekaesem jechaliśmy. Miał tam warsztat ślusarski, w którym zanim do więźnia trafił różne usługi drobne miejscowej ludności świadczył. Przy tym warsztacie miał takie malutkie mieszkanko. Jak je zobaczyłam, to się przestraszyłam. Syf i mogiła. Cztery lata to zamknięte stało. Szczury, pająki, robactwo. Ale jak posprzątałam to mi się jakoś tak żal tego młodego zrobiło, że zostałam. Jak już mówiłam młoda wtedy byłam i się chętnie nad niedolą ludzką pochyliłam. A on młody był, wysoki, kulturalny.
Nie minął miesiąc, a my jak stare małżeństwo już byliśmy. Zaczął przynosić do domu coraz więcej pieniędzy. Ja myślałam, że to z tych usług dla miejscowej ludności. A to nie z usług tylko z przysług. Kumplom, jako dyplomowany ślusarz z doświadczeniem pomagał sklepy geesowskie otwierać. Z tego te pieniądze były. Ja głupia dopiero to zrozumiałam, jak mnie za współudział na rok w kobiecym więźniu w Fordonie posadzili. Ja tam wiem. Nie chcę pieniędzy, nie chcę kłopotów. I wstydu.

3 komentarze:

  1. Na złość powiem.Jako ten Arłukowicz, co to się teraz zajmie nami odrzuconymi. Tak, to ja teraz, jak ciebie słucham, to rozumiem, czemu te dziewczyny ze spożywczego sklepu mają nad nami żal. Bo one młode i na ludzką niedolę wrażliwe są. Przyjechały ze wsi, gdzie kiedyś wielkie pegeery były. Pegeery się skończyły, szkoła się skończyła a z nich porobiły się, ni z tąd ni z owąd kobity. Przyjechały w poszukiwaniu szczęścia i dobrobytu do miasta, a tu ich nikt nie chce. Patrzy jedna, druga w lustro, i masz, lata lecą, coraz bardziej podobna do matki. Są przestraszone, że nie zdążą i pełne obaw, że nie zajdą, oj, chyba chciałam powiedzieć znajdą swojego miejsca, szczęścia. Ale to na jedno wychodzi . Nie mają zaufania do miastowych. Na złość powiem, są mądre, grzeczne i wykształcone. Dostają pracę tylko jako sprzedawczynie albo kelnerki. Są samotne i młode, spragnione, jak ty wtedy, w Kołobrzegu, wielkiej miłości. Tak jak ty wtedy, chcą się zaopiekować, zadbać o jakiegoś wysokiego, młodego, kulturalnego. A tu masz babo placek, na złość powiem, wszyscy jacy tacy, chłopcy malowani, powyjeżdżali. A to do Anglii, Szkocji czy Irlandii, ale są i tacy co na Islandię, a i tacy, skaranie boskie, co i do Norwegii. Na złość powiem, co za czasy, co za czasy?!!!
    Dla naszych dziewczyn rumianych, pięknych, haftem kurpiowskim zdobionych zostaną ino obcy. Na złość powiem. Obcy przybysze. Zza gór, zza mórz, z innego świata. Na złość powiem. Jeden taki, niby profesorek, w okularkach, z bródką, teczką i parasolem, co się na pociąg spóźnił, w środę, w zeszłym tygodniu, siedział tutaj na ławce prawię godzinę. Odjechał mu do Berlina. Ten piąta dwadzieścia. Sama słyszałam jak opowiadał kobitce, co obok przysiadła, że: badania ostatnie dowodzą, że populacja Polaków straciła w ostatnich dwóch latach potencję, ( a może potencjał ), instynkt samozachowawczy, (a może traktat wykonawczy), szanse pieluchowe (a może rozwojowe).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze wiedziałem ,że dusza artysty w Tobie drzemie i czeka na czas pokazania się innym
    Pozdrawiam Cię Wiesiu
    Bolek

    OdpowiedzUsuń
  3. To była gruzińska czy madras

    OdpowiedzUsuń

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...