nocny motyl
ćma
złudnym lśnieniem obsypana
trwasz uparcie
nieruchomiejesz
zatrzymujesz się w locie
by nagle wpaść
w migotliwe ochłapy światła
zwabiona nagrodą marnej wagi
spijasz łapczywie kropla po kropli
resztki utopijnej nadziei na to
że kiedyś wstanie dzień
z tęsknoty rzucasz się w ogień
nie spłoniesz
jesteś epitafium wydrapanym na kamiennej tablicy
jesteś jedynie wspomnieniem
cichą opowieścią naiwnego idioty
ja pozostanę w ciemności
nie zgadniesz
co zrobię
gdy nadejdzie świt
jeśli świt nadejdzie
Wiesław Fałkowski, HH, 30-01-2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz