falko |
Garść gorzkich migdałów
idąc spać
nie nastawiłem zegarka
obudziło mnie pragnienie
sięgnąłem po butelkę z wodą
upiłem kilka łyków
wstałem umyłem zęby
ogoliłem się wziąłem prysznic
ubrałem się i zszedłem do kuchni
zaparzyłem kawę w stalowej kawiarce
podgrzewanej na gazie
aromat pobudzał zmysły
namawiał do myślenia
do miseczki wsypałem garść migdałów
(uwielbiam kiedy ich gorycz
miesza się z miętowym posmakiem
pasty do zębów)
spojrzałem na zegarek
było jeszcze wcześnie
w domu nie było słychać żadnych odgłosów
przeszedłem do pokoju obok
na półce znalazłem płytę
z francuskimi piosenkami
zacząłem słuchać
cicho by nie zmącić porannej ciszy
wewnętrznego spokoju
i mgły za oknem
usiadłem wygodnie w fotelu
kawa nadal pachniała kusząco
upiłem łyk potem drugi
sięgnąłem po książkę Herberta
leżała otwarta
na stoliku obok fotela
zacząłem czytać
kim jest pan Cogito
każdy ma takiego Cogito
jakiego sobie wymyśli
pomyślałem
wtedy usłyszałem jej kroki
schodziła po schodach
(ona szła powoli a moje serce szybko)
pachniała jeszcze snem
uśmiechnęła się tajemniczo
jakby już wiedziała że ją pokochałem
zakochać kochać pokochać
odmieniałem w myślach
czy to w ogóle jest możliwe
w tym moim oksymoronicznym biegu
“do ciemnego kresu po złote runo nicości”
ciekawe co o tym myśli
pan Cogito
Wiesław Fałkowski, 26-02-2018