falko |
Listopadowy wiatr
listopadowe topole bez liści
słychać jak szept cichnie
nie cichnij
wietrze wiej
szeleść skowycz
złorzecz śmierci
śmiej się z niej
głośno śmiej
napluj deszczem
prosto w twarz
szarp jej szaty
rwij jej płaszcz
zatańcz przed nią
mokrym liściem
i przekleństwem
w oczy ciśnij
na cmentarzu
przewróć krzyż
rwij w kawałki
sieć pajęczą
krzycz szaleńczo
głośno krzycz
wytrąć śmierci
z martwych rąk
poplątany przędzy wątek
zasupłaną życia nić
na poety zatańcz grobie
niech poczuje siłę w sobie
wierszoklety zimny trup
i na chwilę niech ożyje
żeby śmierci śmiać się w twarz
i przez jedną chociaż chwilę
żywym słowem ją zawstydzić
napisanym w grobie wierszem
w żywe oczy z śmierci szydzić
a ty wietrze mocno wiej
szeleść skowycz
złorzecz śmierci
śmiej się z niej
głośno śmiej
Wiesław Fałkowski, HH, listopad 2018