niedziela, 18 listopada 2018

Listopadowy wiatr

falko



















Listopadowy wiatr

listopadowe topole bez liści
słychać jak szept cichnie

nie cichnij 
wietrze wiej
szeleść skowycz
złorzecz śmierci
śmiej się z niej
głośno śmiej

napluj deszczem 
prosto w twarz
szarp jej szaty
rwij jej płaszcz
zatańcz przed nią
mokrym liściem
i przekleństwem
w oczy ciśnij

na cmentarzu 
przewróć krzyż
rwij w kawałki
sieć pajęczą
krzycz szaleńczo
głośno krzycz
wytrąć śmierci
z martwych rąk
poplątany przędzy wątek
zasupłaną życia nić

na poety zatańcz grobie
niech poczuje siłę w sobie
wierszoklety zimny trup
i na chwilę niech ożyje
żeby śmierci śmiać się w twarz
i przez jedną chociaż chwilę
żywym słowem ją zawstydzić
napisanym w grobie wierszem
w żywe oczy z śmierci szydzić

a ty wietrze mocno wiej 
szeleść skowycz
złorzecz śmierci 
śmiej się z niej
głośno śmiej

Wiesław Fałkowski, HH, listopad 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...