falko |
Uboga opera
moja opera uboga
jak płaszcz pocerowany
poskładany z kawałków
pozszywany z pragnień
wstydliwych marzeń niewypowiedzianych
żądań niezaspokojonych
i cichego skowytu
o poranku
kiedy pragnienie i głód
skłania do zjadania
własnych słów
owoce złego i dobrego
są cierpkie i słodkie zarazem
ledwie pomyślane
fermentują
zwalają z nóg
resztki poszarpane
upiorne czarne kruki
wydziobują z moich myśli
jak z oranej ziemi
białe larwy podziemnych owadów
w pamięci pozostają plamy
zostałem okłamany
nie ma
na mojej drodze
ani boga ani jego syna
ani żadnej rzeczy
tam stoją tylko
zbrojni w szyderstwa żołdacy
pilnujący wejścia
do zielonych wzgórz
on zmartwychwstał
jak zapowiedział tak zrobił
zmartwychwstał
jego tu nie ma
odszedł
kogo szukamy
kogo ja szukałem
dręczony poczuciem winy
biegnąc pospiesznie przed siebie
przez całe plugawe życie
a i teraz
pochylony nad otwartym grobem
nim pogrzebion
łaski czekam
czy kary
Wiesław Fałkowski. HH, listopad 2018
:)
OdpowiedzUsuń