wtorek, 7 lutego 2012

nie była to śmierć od miłości

falko



nie była to śmierć od miłości


poeta leżał w głębokiej ciszy
kiedy 
bezszelestnie i bezszumnie
bezgłośnie i beznamiętnie
cicho na palcach
cicho tak
jakoby nic już wokół nie było
ni szelestu traw ni szumu liści
ni głosów przechodniów
ni namiętnych pieszczot pamięci
miasta 
mostów
rzeki
tramwajów
polityków
podłych zasrańców
i zasranych zaułków
podeszła i wyjęła z jego serca
suchy cierń

wstępna obdukcja martwego ciała
a następnie wnikliwa sekcja zwłok
wykazała
że poeta nie umarł z miłości

umarł od uderzenia
w tyłogłowie kijem do gry w bejsbol
po czym padł na trzewioczaszkę
i dlatego wymalował się na jego ustach
niespodziewanie
bezszelestnie
bezszumnie
bezgłośnie
i beznamiętnie
dziwny grymas

który został uznany
przez porzuconych
niedorobionych
niedożywionych 
zmarzniętych
oraz zbytnio rozgrzanych
płynem do szyb
za wyraz miłosnego uniesienia



Wiesław falko Fałkowski, 2012





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...