czwartek, 14 października 2021

Wyprawa na drugi koniec miasta


 









Wyprawa na drugi koniec miasta

* Tam

z przystanku przy London Road
piętrowy autobus odjeżdża
mniej więcej co godzinę

bilet w jedną stronę
jest droższy
niż tam i z powrotem
to bonus dla tych
którzy mają gdzie wracać

jadę
patrzę przez brudną szybę
świat zmienia się
jeszcze szybciej niż pogoda
raz przekropno
raz słonecznie
chwila za chwilą
przemykają obrazy

czy to ja przemijam
czy mija mnie świat

na ulicach
ludzie coraz bardziej kolorowi

małe dzieci
o śniadej cerze i wielkich oczach
nie wykluły się jeszcze ze spacerowych wózków
patrzą na beznadziejnie nudne łabędzie
wklejone w nurt zarastającej zielskiem rzeki Gade

mijam czas i pokolorowane kwiatami trawniki
kątem oka dostrzegam odrobinę błękitu
z jednorazowych maseczek rzucanych gdzie popadnie
odkąd ustał nakaz zasłaniania twarzy

słyszę jak kobieta o zbyt dużej twarzy
rozmawia głośno przez telefon
wykrzykuje słowa w egzotycznym języku

** Rozmowa z Kotem

Kot cieszy się na mój widok
wita mnie miauczeniem
i łasi się do mojej nogi

potem
niespodziewanie opowiada
jak to szare wiewiórki pukały rano w okno
z nadzieją że im otworzy
i pozwoli wyjadać orzechy
z miski pozostawionej na parapecie

dodaje
że ma gdzieś te wszystkie wiewiórki z osiedla
i sam teraz będzie jadł orzechy
chociaż jako urodzony drapieżca
chętniej złapałby za kitę którąś z nich i wytarmosił
ale one są zbyt zwinne
a on zbyt leniwy

następnie
bez uprzedzenia
i choćby jednego słowa usprawiedliwienia
rzyga na telewizor
(może niepotrzebnie włączyłem TVP)

*** Z powrotem

po drodze
mijam gęsi pasące się
na miejskim trawniku
i młodą kobietę
siedzącą na ławce koło fontanny
buja monotonnie dziecięcym wózkiem
i nie byłoby w tym nic dziwnego
gdyby nie to że wózek wypełniają
torby z pobliskiego supermarketu
i nie ma dziecka

w polskim sklepie przy głównej ulicy
stoją skrzynki z papierówkami
kupuję sześć jabłek
nie jadłem takich od lat

idę parkową aleją
wzdłuż której rosną rozłożyste kasztanowce
przechadzają się konie
pasą owce o małych czarnych główkach

czekając na autobus
zastanawiam się
czy to nie ja przypadkiem
jestem groteskowym elementem
niespójnym z otaczającą rzeczywistością
wymagającym specjalnej troski
tutejszych polityków
opiekunów socjalnych
i psychiatry

Wiesław Fałkowski, HH, 04 wrzesnia 2021


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...