MAGAZYN MATERIAŁÓW LITERACKICH CEGŁA to miejsce, gdzie zamieszczają swoje teksty wybitni współcześni polscy poeci. Ostatnio ukazał się numer 37 pt. NIE PAMIĘTAM, ŻE. W środku dużo dobrych tekstów m.in. MARCINA ŚWIETLICKIEGO, ANDRZEJA SOSNOWSKIEGO, MARTY PODGÓRNIK, KAROLA MALISZEWSKIEGO, WOJCIECHA BRZOSKI, RAFAŁA RÓŻEWICZA, ELŻBIETY LIPIŃSKIEJ.
To już drugi numer (poprzednio nr 35), w którym są dwa moje wiersze. Jest mi miło, że jestem tu wśród znanych polskich poetów. Tym bardziej, że spotkałem się po raz pierwszy, na łamach jednego wydawnictwa z moją szkolną koleżanką, bydgoszczanką - GRAŻYNĄ WOJCIESZKO - znaną i cenioną poetką.
Przeglądając dostarczone mi właśnie wydanie CEGŁY widzę, że jest to wydawnictwo, w którym teksty literackie, wiersze łączą się w znakomitą całość z obrazami fotograficznymi. Teksty nabierają w ten sposób nowej warstwy znaczeniowej i stają się odrębnym dziełem literacko-plastycznym. Zasługa to Karoliny Wiśniewskiej (Love Gyyethy), autorstwa której jest design numeru 37 CEGŁY.
Between the Zambezi and Limpopo River
odkąd zauważyłem obok alter ego
zacząłem zamawiać podwójne drinki
chwilami przestawałem
być samotny
zacząłem znacznie lepiej
czuć opuszkami palców
fragmenty pisma wydrapanego
na drewnianym szynkwasie
przekrwionymi zmysłami
rejestrowałem doskonale
najdrobniejsze zmiany natężenia
światła
dźwięku
stężenia alkoholu
poziomu wody w rzece
testosteronu
ciśnienia w oponach
zawartości cukru
estrogenów
czy endorfin
a także szybkie zmiany
ciepłoty ciała
niczemu niewinnych
pobliskich kurew
i dalszych skurwysynów
kiedy pierwsze promienie słońca
wdzierały się bezczelnie
w przestrzeń mojego postrzegania
nie byłem wcale zdziwiony
że moje drugie ja
to bliski znajomy
z dalekiego Zimbabwe
jak mi potem opowiadano
przysiadł się około trzeciej
i zaczął nucić smętne pieśni
z dorzecza Limpopo
Wiesław Fałkowski falko
odkąd zauważyłem obok alter ego
zacząłem zamawiać podwójne drinki
chwilami przestawałem
być samotny
zacząłem znacznie lepiej
czuć opuszkami palców
fragmenty pisma wydrapanego
na drewnianym szynkwasie
przekrwionymi zmysłami
rejestrowałem doskonale
najdrobniejsze zmiany natężenia
światła
dźwięku
stężenia alkoholu
poziomu wody w rzece
testosteronu
ciśnienia w oponach
zawartości cukru
estrogenów
czy endorfin
a także szybkie zmiany
ciepłoty ciała
niczemu niewinnych
pobliskich kurew
i dalszych skurwysynów
kiedy pierwsze promienie słońca
wdzierały się bezczelnie
w przestrzeń mojego postrzegania
nie byłem wcale zdziwiony
że moje drugie ja
to bliski znajomy
z dalekiego Zimbabwe
jak mi potem opowiadano
przysiadł się około trzeciej
i zaczął nucić smętne pieśni
z dorzecza Limpopo
Wiesław Fałkowski falko
Magazyn Materiałów Literackich CEGŁA Nr 37, 2017
Kurs dokształcający
Siedem razy w tygodniu,
rano, wieczór, we dnie, w nocy
uczestniczę w kursach pisarskich.
Taki kurs doskonalący dla niedoskonałych facetów.
Zaraz po przebudzeniu, kiedy ledwie otwarte oczy
widzą smugę cienia wpadającą przez okno,
a suche gardło cierpi z pragnienia
rozpoczyna się lekcja od przypomnienia
czego nauczyłem się wczoraj, przedwczoraj,
tydzień, miesiąc, rok cały, a może dziesiątki lat temu.
Że powinienem przecież wstać, umyć zęby,
ogolić się, bo nieogolony będę czuł się brudny,
wziąć prysznic, albo chociaż podmyć się ciepłą wodą.
Potem uczę się nowych rzeczy.
Jak smakuje śniadanie, jak zaparzyć kawę tak,
aby nie pachniała wczorajszą herbatą.
Jechać tramwajem, iść na piechotę,
przez zatłoczone przedzierać się miasto...
Wieczorem pani z telewizora zagada do mnie,
ale ja jej nie usłyszę zatopiony we wspomnieniach.
Jutro rano, zaraz po przebudzeniu,
kiedy ledwie otwarte oczy
zobaczą smugę cienia,
a może jednak światła
wpadającą przez okno,
a suche gardło cierpliwie poczeka na łyk wody,
przypomnę sobie czego nauczyłem się dzisiaj,
wczoraj, przedwczoraj, tydzień, miesiąc,
rok cały, a może dziesiątki lat temu.
A potem zapomnę o tym napisać.
Wiesław Fałkowski falko
Siedem razy w tygodniu,
rano, wieczór, we dnie, w nocy
uczestniczę w kursach pisarskich.
Taki kurs doskonalący dla niedoskonałych facetów.
Zaraz po przebudzeniu, kiedy ledwie otwarte oczy
widzą smugę cienia wpadającą przez okno,
a suche gardło cierpi z pragnienia
rozpoczyna się lekcja od przypomnienia
czego nauczyłem się wczoraj, przedwczoraj,
tydzień, miesiąc, rok cały, a może dziesiątki lat temu.
Że powinienem przecież wstać, umyć zęby,
ogolić się, bo nieogolony będę czuł się brudny,
wziąć prysznic, albo chociaż podmyć się ciepłą wodą.
Potem uczę się nowych rzeczy.
Jak smakuje śniadanie, jak zaparzyć kawę tak,
aby nie pachniała wczorajszą herbatą.
Jechać tramwajem, iść na piechotę,
przez zatłoczone przedzierać się miasto...
Wieczorem pani z telewizora zagada do mnie,
ale ja jej nie usłyszę zatopiony we wspomnieniach.
Jutro rano, zaraz po przebudzeniu,
kiedy ledwie otwarte oczy
zobaczą smugę cienia,
a może jednak światła
wpadającą przez okno,
a suche gardło cierpliwie poczeka na łyk wody,
przypomnę sobie czego nauczyłem się dzisiaj,
wczoraj, przedwczoraj, tydzień, miesiąc,
rok cały, a może dziesiątki lat temu.
A potem zapomnę o tym napisać.
Wiesław Fałkowski falko
Magazyn Materiałów Literackich CEGŁA Nr 37, 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz