niedziela, 4 września 2016

Wściekłe Psy

falko

















Wściekłe Psy

Wychodzę na chwilę.
Kupić gazetę codzienną.
Co dnia.
Ja wiem, że w dobie internetu
i nadmiaru informacji,
tak zwanych z ostatniej chwili,
kupowanie gazety codziennej wydaje się być cokolwiek anachroniczne.
No cóż, tak mi zostało po ojcu.
Kupuję w kiosku gazetę codzienną.
Wydrukowaną na papierze.
Czytam rano.
No wiem już przecież co tam jest napisane.
Ale przyjemności czytania nie pozwalam sobie odebrać.

Po południu jest jednak gorzej.
Dawno nie ma już tak zwanych popołudniówek,
Dzienników Wieczornych,
Ekspresów Wieczornych,
Afternoon,
Washington Evening Star,
Echa Dnia
albo tam jeszcze innych.
Kto to pamięta?
Kto to pamięta?

Dlatego wieczorami
wychodzę na chwilę tylko,
na chwilę tylko,
żeby zaczerpnąć powietrza,
no i oczywiście najświeższych wiadomości.

W zaprzyjaźnionej knajpie
siadam przy szynkwasie
z nieposkromioną żądzą
poznania bieżących zdarzeń.
Wtedy niespodziewanie
atakują mnie ze wszystkich stron
Wściekłe Psy.
Poskromienie ich zajmuje mi zazwyczaj
dwie, czasami trzy godziny.
Poskromienie Wściekłego Psa
w gruncie rzeczy nie jest takie trudne.
Trzeba go przekonać, że nie jesteśmy wrogami.
Stoimy przecież po tej samej stronie baru.
Potem psa głaskać trzeba delikatnie wzrokiem.
Aż tabasco nad sokiem malinowym
zacznie się rozpływać, rozcieńczać, rozzuchwalać.
Znak to, że psa trzeba chwycić
i obłaskawić ostatecznie.
Jednym łykiem.
Jednym pociągnięciem.
Wódka, sok malinowy, tabasco.
Wszystko dobrze schłodzone.
Pies czekał na taką okazję.
Rzuca mi się do gardła.

Ach, nie sposób w krótkich słowach
opisać jaka to przyjemność obłaskawiać Wściekłego Psa!
Może kiedyś napiszę o ty poemat?

Wiesław falko Fałkowski, 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...