sobota, 1 października 2016

Fin de siècle.


falko


Fin de siècle.

Kiedy kończy się wiek?
Czy równo, kiedy zegary wybiją?
Może później nieco,
kilka zaledwie lat,
kiedy trzydziestoośmioletni Francuz,
urodzony w szesnastej dzielnicy Paryża
zaczyna pisać dzieło życia.
Będzie je potem pisał do samej śmierci.
Osiem tysięcy stron
o spacerach w stronę Swanna,
wielkich zmianach,
upadku arystokracji,
trudnych związkach,
ladacznicy Odetcie,
rozkwitających rudowłosych dziewczynkach,
miłości do Albertyny,
doświadczeniach erotycznych,
homoseksualizmie obu płci,
podróży do Wenecji,
przebłyskach wspomnień
i o inspiracji do artystycznego dzieła.
No i jeszcze o paru
mniej znaczących imponderabiliach.
Wszystko za sprawą ciasteczka -
magdalenki zamaczanej w herbacie.

Piszę o tym, bo dzisiaj
w poszukiwaniu straconego czasu,
a może dla tak zwanego czasu zabicia,
zbierałem spadające z drzew
brązowe kasztany.
Jak to ciasteczko zamaczane w herbacie,
kasztany przypomniały mi tatę.
Z żołędzi i kasztanów,
połamanych zapałek
i czerwonej jarzębiny
cały kosmos powstawał
w parku na ławce.
Tata był czarodziejem.
Głęboko w to wierzę.
Kasztany,
żołędzie,
jarzębina czerwona,
plastelina -
atrybuty szczęśliwego dzieciństwa.
Nie chcę tego zapomnieć.
Chętnie się dzielę
czasem odnalezionym.
Czasem utraconym?

Wiesław falko Fałkowski, 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...