poniedziałek, 28 grudnia 2020

Między nami niech zostanie resztka świata, który znamy


Między nami niech zostanie
resztka świata, który znamy

a ja nie chcę targować się
o jedną noc
kiedy koniec świata tak bliski

a ty dobrze wiedziałeś o co mi chodzi
kiedy mówiłem
że cywilizacja 
zakładając sobie na głowę
worek z folii poliuretanowej
z tego pieprzonego plastiku
jest w akcie rytualnego samobójstwa
i powoli traci oddech

a teraz
dowiaduję się że
robi sobie jeszcze zastrzyk domięśniowy
z kwasu nukleinowego
(dla pewności dwukrotnie
w odstępie trzytygodniowym)

a ja mówiłem ci przecież że
to sprawka tych zarozumiałych analityków
którzy odkryli algorytm nieśmiertelności
i zaczęli głosić że
można ją osiągnąć klikając nieskończoną
ilość razy na szary klawisz 
kolorowej reklamy lepszego jutra
umieszczony w prawym dolnym rogu każdego ekranu

i spodziewam się że teraz 
spróbujesz zamknąć mi usta
kneblując forsą drukowaną na tanim papierze
albo że 
zakleisz mi mordę taśmą 
klejącą się od kłamstw
na koniec używając jeszcze
wyświechtanych frazesów
o niebiańskiej Arkadii

dobrze wiem że
po tym wszystkim
zapakujesz mnie do pudełka
z falistej tektury 
i wyślesz w kosmos
 
ty wiesz o co mi chodzi
nie dotykaj mnie
nie dotykaj tymi brudnymi sloganami
fałszywy filantropie

nie kłam że
to dla dobra ogółu
a w szczególności
tych poczciwych ludzi
którzy każdego dnia
wciskają stopy w poranne pantofle
idą do łazienki żeby się wysikać
wypróżnić i wyszorować zęby

i tak całe życie
co rano
aż do usranej śmierci
w tej albo w odwrotnej kolejności

tak
ja dobrze wiem że 
nie jestem bez winy
spolegliwy i pilny
przyczyniłem się do rozwoju 
techniki globalnej manipulacji
i do likwidacji pobożnych marzeń

a ty tak dobrze wiesz że 
teraz to i święty boże nie pomoże

Wiesław Fałkowski, HH, grudzień 2020


 

piątek, 12 czerwca 2020

Kwiaty i bańki mydlane

falko
Kwiaty i bańki mydlane

tego lata
kwiaty zawstydzone
odkryły niespodziewanie
że pręciki i słupek
dzieli ogromna przestrzeń i
tylko wiatr albo owady
mogą być posłańcami ich miłości

ludzie tymczasem pustoszeją
jak tęczowe bańki mydlane
na krawędzi między światłem a cieniem

odrobina uniwersalnego kosmosu
oddzielona trójwarstwową błoną
między wnętrzem a zewnętrzem

cząstka wyobraźni
zamknięta siłami spójności i przylegania
w otaczającej przestrzeni nieodgadnionego wszechświata
zapis w pamięci
rejestr zdarzeń potencjalnych

rozbij o krawędź realnej przeszkody
o dłoń nieobleczoną w gumową rękawiczkę
a zostawi jedynie mydlany ślad
lekko spieniony mokry i śliski
na skórze odpornej na uderzenia twardych kamieni
ale wrażliwej na zawilgocenie
od mydlanych baniek
szmacianych lalek
i od płynących nie wiedzieć czemu łez

zaburzenia fizyko-psychiczne
wilgotność i łkanie
sponiewierało tym razem bardziej
niż długotrwałe wleczenie po asfalcie
jak psa

została
krwawa smuga
ślad na papierze
za liryczną frazą opisującą smutek
spowodowany rozstaniem

ześlij odrobinę wiary że nie na marne

Wiesław Fałkowski, HH, 12 czerwca 2020

niedziela, 7 czerwca 2020

Kochać nikczemnie

Bacik
Kochać nikczemnie

dzisiaj już nie wiem
gdzie jest ta dziewczyna
co wiedziała
że nie chcę pisać
takich wierszy
bo gdy je piszę to płaczę

o tym jak pięknie rozkwitają kwiaty
jak po pachnącej miętą nocy
budziliśmy się każdego ranka
na tamtym brzegu rzeki
rozpamiętując tylko jedno słowo
kocham

nie chciałem też pisać
że tuż obok nas rozzuchwaliły się chwasty
niekoszone z powodu
niezliczonych przyczyn obiektywnych
także zwykłego lenistwa władz miejscowych
a ja tak uwielbiałem tą naturalność przyrody
wolną od wszelkich ograniczeń

nie chę też wiersza o tym
że już kasztany przykwitły i
białe płatki ich kwiecia pod nogami
bez kwitnących kasztanów
stało się nikczemne nasze kochanie
wiosna odeszła schorowana przedwcześnie

dzisiaj jakaś starsza pani
napisała do mnie na facebooku
że kocha
że jeszcze tęskni troszeczkę
a w książce między kartkami
ma jeszcze listki mięty
co je dostała ode mnie
kiedy umierała nasza miłość
realna i dotykalna

a może jest jakiś chętny
co chciałby opisać nasze kochanie

sprzedajmy mu naszą miłość
za parę groszy nędznych

starczy na chleb oliwę i pomidory
w tym czasie panujęcej zagłady

starczy na nikczemne kochanie

Wiesław Fałkowski, HH, 07 czerwca 2020

czwartek, 28 maja 2020

Paciorki

falko

Paciorki

kolorowe
w samym rogu starannie zamiecionej izby
błyskają w szczelinach
drewnianej podłogi szarym mydłem szorowanej

jak koraliki rozsypanego przed laty różańca
jak łzy ukryte przed złym
by ich nie dostrzegł nie wyśmiewał

zły widzi więcej niż chciałby ten
co łzy ukryć próbuje
nie zbieraj w pośpiechu
nie nadążysz

nie sposób
nanizać na powrót na jedwabną nić
ani łez ani kropli rosy
ani blasku tysiąca księżyców

nie wiem kiedy popełniłem grzech
upadając poczułem jedynie delikatne muśnięcie
wyzywają mnie teraz
a ja chciałem tylko przez chwilę
jaśniej świecić od słońca

lśnię jeszcze czasami
okruchami potłuczonego szkła
w szczelinach sosnowej podłogi
w rogu mrocznej izby

taka opowieść
kiedy słońce jeszcze poniżej horyzontu
śpiew ptaków i blask na niebie

być może wstanie dzień

Wiesław Fałkowski, HH, 28 maja 2020

poniedziałek, 25 maja 2020

Rozmowy z Królikiem – “Skin in the game”

falko

Rozmowy z Królikiem – “Skin in the game”
rozmowa jedenasta

Królik dzisiaj zamyślony taki.
Nie zjadł śniadania, wypił tylko wodę.
– Oj, coś się dzieje w tej króliczej głowie.
Znam go dobrze – mieszkamy długo razem.
Wiem, Królika zaprzątają myśli,
nurtują trudne sprawy.

– Czy wiesz, że kiedyś, w dawnym Babilonie,
kiedy dom się na głowę gospodarza walił,
budowniczego, zazwyczaj, na smierć skazywali?

Zmieniły się czasy.
Dzisiaj za funt kłaków sprzedawane dusze,
narkotykiem karmione niespokojne dzieci,
niezdziwione wcale, że grunt pod nogami tak łatwo się pali.
Gangsterom politycy wypłacają premie,
drukują pieniądze, nie ponoszą kary:
bankierom nie ścina się głów przed bankami.

A ty żyj zdrowo:
uważaj na tłuszcze i węglowodany.
Wycofaj się i czekaj.
Cywilizacje niech giną, głupcy żyją dalej.

– Ma rację Królik –
przestanę czytać nic niewarte wiersze.
Zacznę popijać wodą białko i sałatę,
Nie wiem tylko, czy potem zasnę,
nękany obawą, że po drugiej stronie
miejsca dla mnie nie ma.

Wiesław Fałkowski, HH, 25 maja 2020

sobota, 23 maja 2020

Salto mortale

falko

Salto mortale

czy wiedziałaś
czy spodziewałaś się tego
że cały świat wokół nas
całe życie
miłość
to była fałszywa melodia
grana potajemnie
na jakimś egzotycznym instrumencie

czy ty wiedziałaś
że to było kłamstwo

edytuj albo usuń
nie da się w tym przypadku
zastosować

jeszcze przez ułamek
będą struny dźwięczne

wiem
że nie uspokoję swojejj natury i
dojdę tam wykonując
jeszcze kilka nieudanych salt

na koniec
jeden spokojny krok
do tej jebanej
wieczności

Wiesław Fałkowski, HH, 23-05-2020

środa, 20 maja 2020

Bezpieczeństwo dla wszystkich

falko

Bezpieczeństwo dla wszystkich

sprawiedliwość i wolność odroczona
prymitywny inteligent
dumny posiadacz karty kredytowej
pożyczki na lepsze życie
w walucie o której wcześniej nie słyszałem
mamiony lukrowanym dobrobytem
obietnicą świetlanej przyszłości
i życia wiecznego
warczę tylko nieśmiało z podkulonym ogonem
czekając na łaskę pańską
głodowy zasiłek

bezpieczeństwo dla wszystkich
zniewolony przyjmę każdą pracę
idę spokojnie w kierat

między społeczeństwem
a szwalnią szmacianych maseczek
nie ma żadnej różnicy
wszystko można zautomatyzować

jestem spójną maszyną
posłusznym narzędziem
w rękach polityków
wynajętych gangsterów
można mnie chwycić i obrócić
stosując algorytmy
drukując papierowe pieniądze

protest nic nie znaczy
ja jestem oswojone bydlę
choć z natury drapieżne
karmione od lat frazesami
straszone bite i poniżane
trzymane w poczuciu narastającej winy
idę w szeregu z patriotycznym okrzykiem
że bóg że honor że ojczyzna

bezpieczeństwo dla wszystkich
nie trzeba mnie zakuwać w dyby
idę pokornie w kierat

Wiesław Fałkowski, HH, 19 maja 2020

środa, 13 maja 2020

Angelologia

falko

Angelologia

powstają z potu wszystkich świętych
pracujących w kampanii
reklamowej boga jedynego

każdego poranka
wychodzą z rzeki nowe anioły

trzymają się za ręce
boją się zgarbionych drapieżców
przycupniętych na parkowych ławkach
sypiących dla niepoznaki popiół
na głowy nowonarodzonych pokoleń

całymi dniami
płochliwe anioły jak szare gołębie
o czarno-czerwonych nóżkach
zbierają okruchy chleba codziennego
pieczonego według przepisu z lidla

potem każdy anioł chwali boga
jeden jedyny raz
i odchodzi
dla duszy staje się ciałem
dla nieba ziemią
dla mężczyzny kobietą

gubi swoje skrzydła
wraca w nurt rzeki
w której woda płynie wartko jak czas
od samego początku
do samego końca

Wiesław Fałkowski, HH, 13 maja 2020

środa, 6 maja 2020

Labirynt

falko

Labirynt

ukryty nikczemnie
w labiryncie niedokończonych zdań
nie idę już za tobą

przez ułamek teraźniejszości 
widzę jeszcze jak
obojętnie wodzisz wzrokiem
po witrynach mijanych zdarzeń

idziesz z torebką na ramieniu
własnoręcznie zrobioną ostatniej nocy
z kawałków niedomówień

z twojego przystanku
autobus odjeżdża 
co piętnaście minut
na drugą stronę ulicy

trzymając w ręku skasowany bilet
siadasz przy oknie wtulona w szarość
rozpamiętując 
rozpostartą starannie biel prześcieradła
czerń nieprzespanej nocy

autobus rusza gwałtownie
zapomnisz 
zanim zniknie biały ślad farby 
na granatowym asfalcie

jedziesz zbyt szybko
by policzyć w pamięci 
wszystkie siedem kolorów tęczy

proszę zostań tam
nie wracaj do miasta
pełnego głodnych minotaurów
gotowych pożreć łapczywie
kawałek po kawałku
twoje ciało i umysł
twoją osieroconą miłość

Wiesław Fałkowski, HH, 05 maja 2020


wtorek, 5 maja 2020

Wszechobecny zapach

falko

Wszechobecny zapach

daj sie namówić
proszę
na wyprawę na koniec świata

ja już uczę się tych wszystkich
języków niezrozumiałych
i jeść ryż
za pomocą
patyczków drewnianych

Wiesław Fałkowski, HH, 18 kwietnia 2020


piątek, 24 kwietnia 2020

Odrobina czerwieni

falko

Odrobina czerwieni

wczoraj
zaledwie wczoraj
na krawędzi szkła
odkryłem niespodziewanie
odrobinę ciebie

zbieram wilgotnymi ustami
twój zapach
z kieliszka po merlot

rozpamiętuję
ślad szminki niemal identyczny
z czerwienią zaschniętego wina

lustrzane odbicie
delikatne znamię
na lewym a nie na prawym policzku

nie odlatuj zostań jeszcze
dopóki wszystkie kwiaty nie zwiędną
zdziwione że nikt ich nie podziwia

nie można mieć wszystkiego
ale raz na jakiś czas
chcę mieć nadzieję
na pocałunek

Wiesław Fałkowski, HH, 24 kwietnia 2020

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Moja (egoistyczna?) podróż w czasie

falko

Moja (egoistyczna?) podróż w czasie

Moją podróż w czasie rozpocznę w roku 1800.
W tym to, pamiętnym roku, niejaki William Herschel odkrył promieniowanie podczerwone i stwierdził, że podobnie jak światło ulega ono odbiciu i załamaniu.
Gdybym urodził się na wiosnę tego roku w Polsce, to mógłbym oczekiwać, że dożyję w dobrej formie fizycznej i psychicznej 35 lat, bo taka była wówczas oczekiwana średnia długość życia statystycznego Polaka.
Nie doczekałbym, najprawdopodobniej, dnia, w którym James Clerk Maxwell zebrał prawa elektrodynamiki w cztery równania, którymi opisał również falę elektromagnetyczną.
Raczej pewne jest także, że nie dożyłbym tego znaczącego dla rozwoju nauki, techniki i cywilizacji dnia, roku 1886, w którym Heinrich Hertz dokonał pierwszej emisji i odbioru fal radiowych.
Ominęłoby mnie również odkrycie przez Wilhelma Conrada Röntgena promieniowania, nazwanego później od jego nazwiska – promieniowaniem rentgenowskim. Za to odkrycie Röntgen otrzymał w roku 1901 Nagrodę Nobla z fizyki. Przyznać musicie, że każdy z was, drodzy czytelnicy, przynajmniej raz w swoim życiu zetknął się z tym wynalazkiem w praktyce, czyli był prześwietlany, czy jak to się dzisiaj mówi – skanowany, w celu dokonania diagnozy medycznej.
Gdybym urodził się w roku 1901 mógłbym oczekiwać, że dożyję swoich 41 urodzin. Pamiętajcie, proszę, że to był taki wspaniały czas, kiedy nie było jeszcze na świecie internetu, telefonów, telewizji, radarów, a nawet zwykłego radia, za którego wynalezienie dopiero w 1906 Marconi dostał Nagrodę Nobla (choć, podobno, prawdziwym wynalazcą radia był Tesla).
Tak, moi szanowni współobywatele współczesności: był kiedyś świat, w którym fale elektromagnetyczne wytwarzała jedynie natura, a nie ludzie. Ich naturalnym źródłem były wyładowania atmosferyczne, zjawiska geologiczne we wnętrzu Ziemi, zorze polarne, gwiazdy, radiogalaktyki. Świat był wówczas taki piękny i czysty, ale ja niestety, gdybym się wtedy urodził, mógłbym się nim cieszyć bardzo krótko, bo zaledwie nieco ponad 40 lat.
Szczęśliwie urodziłem się znacznie później, w roku 1957 w Polsce. Na świecie rozpoczynała się era, tak zwanej, Trzeciej Rewolucji Przemysłowej, a moi rodzice mogli mieć nadzieję, że ich potomek, czyli ja, dożyję sędziwego wieku 65 lat.
Za mojego życia świat zwariował i zaczął rozwijać się w takim tempie, że ja sam czasami nie nadążałem. Pierwszy telewizor w domu pojawił się w 1964, trochę później radio tranzystorowe. Kiedy, na studiach, prawie już poznałem zasady działania komputera Odra, były już komputery osobiste, które można było kupić w sklepie. Ledwie zdążyłem nacieszyć się zwykłym, kablowym telefonem – były już telefony komórkowe. Zanim mój pierwszy kolorowy telewizor się zestarzał był już wokół mnie internet.
Dzisiaj, ledwie miesiąc temu skończyłem 63 lata. Żyłem, jak Bóg przykazał – brałem co dawał, jadłem co chciałem, piłem alkohol, paliłem papierosy. Zapracowałem na wszystkie swoje choroby. Ale mam lekarstwa, które przepisał mi doktor medycyny i zażywam je regularnie, czasami popijając irlandzką whisky. Okuliści wymienili soczewki w moich oczach na jakieś syntetyczne szkiełka (może wyprodukowane w jakiejś chińskiej fabryce?) i dzieki temu nie jestem ślepy. Szczepię się też od jakiegoś czasu przeciwko sezonowej grypie.
I co? Mówicie, że kończy mi się termin przydatności do użytku?
Może tak, a może nie. Wyszukałem ostatnio w internecie, że mieszkając w Polsce, mogę oczekiwać jeszcze piętnastu lat na tym ziemskim padole, a w Wielkiej Brytanii nawet osiemnastu. W związku z tym pozostanę w Anglii: w końcu 3 lata życia piechotą nie chodzi.
Ach, ale po co ja to wszystko napisałem?
Otóż, mam ogromną prośbę – nie straszcie mnie jakimiś pseudonaukowymi opowieściami o promieniowaniu 5G, spadkiem zawartości ozonu, wirusami, efektem cieplarnianym, kryzysem ekonomicznym, karą boską, szczepionkami, zanieczyszczeniem powietrza i innymi pierdołami.
Jedyne co może mnie wyprowadzić z równowagi, to ewentualny brak w osiedlowym sklepiku, tak potrzebnych do utrzymania właściwego poziomu cukru w organizmie i zachowania zdrowego rozsądku: wina, chleba, oliwy, sera i pomidorów.

Wiesław Fałkowski, HH, 20 kwietnia 2020
foto: falko
źródło danych dotyczących średniej długości życia: mapipedia.com

https://felietomania.pl/wieslaw-falkowski-moja-egoistyczna…/

niedziela, 12 kwietnia 2020

Dzienniczek, Wielkanoc 2020 – Stojąc na brzegu rzeki Gade

falko

Dzienniczek
Wielkanoc 2020 – Stojąc na brzegu rzeki Gade

trawniki wylewają się zielenią
na brzeg rzeki Gade
stają się poligonem dla polnych kwiatów
i pospolitych chwastów
uwolnionych od terroru kosiarek

tafla leniwie płynącej rzeki Gade
jest gładka
wyraźnie dostrzegam dno

nie wiem ilu pisze dzisiaj wiersz
o tej przenikliwej samotności
kiedy to nie ma do kogo otworzyć ust
a jedynie piwo z puszki
zakupione w ostatnim
czynnym punkcie sprzedaży detalicznej
rozluźnia język

i nie wiem jak
z tej skądinąd oczywistej
tak bardzo mi bliskiej tęsknoty
wygrzebać przeświadczenie
że tak naprawdę nic nie znaczymy
we wszechświecie
(ani ja ani ty nic nie znaczymy
chociaż może tobie trudniej się z tym pogodzić)

tak łatwo ulegliśmy obietnicy
że jesteśmy ważni
knajpa zawsze będzie otwarta
a prześliczna barmanka o rudych włosach
naleje nam piwa za marny grosz
nie oczekując w zamian nawet uśmiechu

nic się nie zmieni
my ludzie
ty ja on ona wy oni one
wynik genetycznych eksperymentów
i ekonomicznych doświadczeń
tkwić będziemy nadal w przekonaniu
że wszystko od nas zależy
ciągle ufni że ktoś o nas dba
i jakby co
to zrobi tak
żeby nam piwa w knajpie nie zabrakło
i ta rudowłosa młoda dziewczyna
naleje nam zimnego piwa po brzegi
tak że piana ściekać będzie
po zroszonej ściance szklanki

tymczasem rzeka Gade płynie
tak jak płynęła przedtem
być może niedoskonała i pełna mętów
ale nadal w pogodne dni widać jej dno

cierpliwie czekam
kiedy nieskoszone trawniki
wyleją się zielenią na mój brzeg rzeki Gade

a jutro rano
no cóż
porazi mnie statystyka umierania

Wiesław Fałkowski, HH, 12 kwietnia 2020

piątek, 3 kwietnia 2020

Dzienniczek Czternasty dzień wiosny – Poezja

falko


Dzienniczek
Czternasty dzień wiosny – Poezja

na trawniku przed moim domem
pasły się dzisiaj dzikie gęsi
przyleciały nie wiadomo skąd

przestały już kwitnąć jabłonie i czereśnie

poeci siedzą w domach na obolałych dupach
wpatrzeni w przestrzeń zamkniętą
w płaszczyźnie monitora
i próbują pisać

ładne życiowe wiersze
(ty wiesz co mam na myśli)
zdychają teraz
tracąc sens

tego roku
pierwszego dnia wiosny
poezja wyszła na ulicę

dziwka pijana rymem
oddaje się za marny grosz
kopuluje bezwstydnie
plamiona spermą i wstydem
z nadzieją że ktoś potrafi jeszcze czytać
między wierszami

kwiatowe płatki jabłoni i czereśni
rozwiewa po ulicach mojego miasteczka
chłodny wiatr niedowierzania

Wiesław Fałkowski, HH, 03 kwietnia 2020

niedziela, 29 marca 2020

Dzienniczek Dziewiąty dzień wiosny – 9 ½ Days

falko

Dzienniczek
Dziewiąty dzień wiosny – 9 ½ Days

wieje
prababka mówiła
że tak wieje
kiedy się diabeł w starej stodole wiesza

późnym popołudniem
biegnę do jedynego
otwartego w pobliżu sklepu
po chleb masło i ulubione chardonnay

był papier toaletowy
nie kupiłem
droższy od wina
a można się obyć

na chodnikach tylko zgęziałe gołębie
szukają niewiadomo czego
wyglądają jakby dopadła je ptasia grypa
wiatr zwiewa ostatnie okruchy

wróciłem bezpiecznie do domu
wieje dziewięć i pół
w skali beauforta

nikt mnie nie zastrzelił
może jest dla nas jeszcze nadzieja

Wiesław Fałkowski, HH, 29 marca 2020

Dzienniczek Dziewiąty dzień wiosny – I tylko psów mi żal

foto: Alexander Zemlianichenko, AP Photo

Dzienniczek
Dziewiąty dzień wiosny – I tylko psów mi żal

w nocy padało
puste ulice
asfalt lśni wilgocią
a deszczowe chmyry zawstydzone
szybko uciekają na zachód

obudził mnie powtarzający się sygnał
przychodzących wiadomości
(dzięki tej funkcji wiem kiedy budzi się ludzkość)

zapomniałem o zmianie czasu
czy to ma dzisiaj znaczenie
nie trzeba wstawać do pracy
czas zaczyna rządzić się po swojemu
(dlatego zgubiłem dwa kolejne dni wiosny)

policja w moim miasteczku
żali się miejscowym mediom
zwiększa się lawinowo
liczba zawiadomień o przestępstwach
ukarali mandatem jednego pana
(doniosła na niego sąsiadka)
uprawiał jogging dwa razy dziennie
mimo próśb i zaleceń
samego pana premiera rządu
by uaktywniać się fizycznie tylko raz
najlepiej samodzielnie
wyjatkowo we dwoje
(chyba że z rodziną)

współczuję tutejszym psom
muszą się powstrzymywać

premierem rządu jest teraz
potargany blondyn
który sprawił że mieszkam nadal
w zjednoczonym królestwie
a nie przebywam już
w zjednoczonej europie
(taka zagadka geograficzna)

ma te same inicjały
(nawet imię to samo)
co były przywódca bratniego nam kiedyś narodu
zapamiętany z tego że wdrapał się na czołg
i zdusił w zarodku pucz twardogłowych komunistów

ulice szybko wysychają
świeci słońce
zapowiada się piękna wiosenna niedziela
i tylko żal mi tutejszych psów
(na spacer mogę wychodzić tylko raz dziennie
i nie wolno im szczekać na polityków)

Wiesław Fałkowski, HH, 29 marca 2020

czwartek, 26 marca 2020

Dzienniczek, Szósty dzień wiosny – Trwoga, idź do Boga

foto: Nuremberg, Fürst: 1656

Dzienniczek
Szósty dzień wiosny – Trwoga, idź do Boga

chciałbym napisać że
deszcz
ale nic z tego
nadal słońce świeci
kwiaty kwitną na miejskich trawnikach

śniłem że mam test pozytywny
w tym moim śnie niewybrednym
przyszła siostra
pielęgniarka znaczy
bo siostry nigdy nie mialem
panie szanowny do szpitala proszę
jesteś pan zarażony
nie zdziwiło mnie wcale
że mówi do mnie po polsku
wszak tutaj w każdym sklepie
aptece restauracji przychodni szpitalu
jest Gosia Basia Zosia Agnieszka
która mówi w moim ojczystym języku
albo przynajmniej
my grandfather is Polish

a ty mnie panie chroń od takiego złego
ja wiem
nie modliłem się dotąd dostatecznie gorliwie
ale przecież chrzest otrzymałem
dzieci swoje ochrzciłem
jesteśmy zatem w tej samej drużynie
ochroń mnie panie

jeśli z jakiegoś powodu
nie możesz chronić mnie od choroby
to ochroń mnie panie
chociaż od tej
beznadziejnej nudy
i ludzkiej głupoty

a na trawnikach rozkwitają
żonkile i stokrotki

Wiesław Fałkowski, HH, 26 marca 2020

środa, 25 marca 2020

Dzienniczek, Piąty dzień wiosny – "They shoot horses, don't they?"

Franciszek Starowieyski, Pejzaż z całą ludzkością

Dzienniczek
Piąty dzień wiosny – "They shoot horses, don't they?"

obudziłem się biedniejszy
o jeden nienapisany wiersz
nienamalowany obraz
niezaśpiewaną piosenkę
o jedną noc i jeden dzień

wiosenny przymrozek
pozostawił po sobie szron na zielonej trawie
rano jeszcze przez jakiś czas
posiwiałe źdźbła błyszczały
w promieniach wschodzącego słońca

spokojnie
świat jeszcze istnieje
sprawdziłem ranking
globalny maraton trwa
w igrzyskach śmierci Hiszpania i Chiny
przed nimi tylko Włochy
dla pojednania olimpiada strachu
danse macabre test szybkości umierania
upadłe anioły dobija się
za parawanem niespełnionych marzeń
"they shoot horses don't they?"
spokojnie
jesteśmy w czołówce

w nocy był mróz i pozostawił po sobie szron
obudziłem się biedniejszy

Wiesław Fałkowski, HH, 25 marca 2020

wtorek, 24 marca 2020

Dzienniczek, Czwarty dzień wiosny – You must stay at home

falko

Dzienniczek
Czwarty dzień wiosny – You must stay at home

czwartego dnia wiosny
zaczęło mi brakować angielskiej pogody
słońce świeci opętańczo
na niebie ani jednej chmurki
angielska pogoda – czytaj drobny deszcz
przenikający do samego jądra wszystko na co pada
nastraja melancholijnie żeby nie powiedzieć depresyjnie
tymczasem świeci nadal słońce
nic sobie nie robiąc z mojej tęsknoty za deszczem

dostałem esemesa
New rules in force now:
you must stay at home.
jestem w grupie podwyższonego ryzyka

boję się śmierci
no może nie aż tak
sama śmierć mnie nie przeraża
kiedyś przecież trzeba odejść
przyczyna zdaje się być drugorzędna
boję się raczej myślenia o umieraniu
rozpamiętywania nieuchronności
i upajania sie strachem

mam to w dupie
idę do miasta

główna ulica miasteczka jest pusta
nieliczni przechodnie
przemykają chyłkiem
jakby z poczuciem winy że
idąc do pobliskiego sklepu po chleb
przyczyniają się do rozprzestrzeniania zarazy

patrzę na manekiny stojące nieruchomo
w oknach pozamykanych sklepów
one boją się śmierci najbardziej
kiedy jest się nieruchomym
kiedy się stoi
kiedy się jest zamkniętym
strach zawłaszcza umysł
i obezwładnia

przyspieszam kroku
idę przed siebie
nie zatrzymuję się
ale nie uciekam

Wiesław Fałkowski, HH, 24 marca 2020

poniedziałek, 23 marca 2020

Dzienniczek, Trzeci dzień wiosny – Łabędź polski

falko

Dzienniczek
Trzeci dzień wiosny – Łabędź polski

już drugi dzień świeci słońce
jakby na przekór
demonstracyjnie obwieszczając
nadejście wiosny ze wszystkimi jej atrybutami

po zachodniej stronie River Gade
na nieskoszonych trawnikach
kwitną żółte żonkile i różowe hiacynty
na wschodnim brzegu
kilka metrów od asfaltowej jezdni
para łabędzi zakłada gniazdo

ona i on niespiesznie
spokojnie i dostojnie
znoszą źdźbło do źdźbła
gałązka do gałązki
z wielką starannością
budują dom

w maju wyklują się szare pisklęta
jedno będzie białe
bo w matce płynie krew
polskiego łabędzia

tej wiosny w miasteczku nad River Gade
życie mieszkańców przecieka między palcami
czas niespodziewanie zwolnił
pulsuje zawraca i uchodzi

Wiesław Fałkowski, HH, 23 marca 2020

Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów

  Kiedy poeta nienawidzi siebie za radość z widoku martwych wrogów ty wiesz jak ja siebie teraz nienawidzę za tę radość na widok zabijania  ...