falko |
Z natłoku myśli i braku słów, jesiennej depresji co przychodzi po lecie,
wyłonił się mój anioł stróż i usiadł cicho na taborecie.
Sparzyłem kawę – upił łyk - O tak, ta kawa anioła postawi na nogi!
Zapalił papierosa, zaciągnął się dymem raz, i zaraz potem drugi
- Wiesz, dopiero jak zaciągam się drugi raz czuję tę moc i ciarki na plecach,
chociaż jako anioł palenia tytoniu szczególnie nie polecam.
Liście pożółkłe jeszcze na skraju lata, i te, które wstydliwie poczerwieniały,
i te w ugrach, i te w niedogasłych jeszcze zieleniach, i te, które więdnąc posmutniały
trzymają się uporczywie cieniutkimi szypułkami gałązek krzewów i drzew.
Nie opadły - wrześniowym chłodom i październikowym przymrozkom wbrew.
A dziś pierwszy śnieg pobielił tę żółć, czerwień i brąz, ze wszystkimi ich odcieniami.
Pobielił, posrebrzył, rozgwieździł obserwowaną przestrzeń misternymi płatkami.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. On zaciągał się dymem, ja popijałem kawę.
Za oknem, brudnym szkłem dzielącym nas od realnego świata, plącząc ze snem jawę
gawron, rywalizujący na jesienno-zimowym podwórku ze srokami i licznymi wróblami,
spadł nagle z gałęzi choinki oplątanej kablem elektrycznym z kolorowymi żarówkami.
Wiatr padłego gawrona pióra nastroszył, śnieg próbował pióra gawrona pobielić.
Nie udało się jednak ptasiego życia tak łatwo od ptasiej śmierci oddzielić.
Nastroszył pióra czarne wiatr, gawronich skrzydeł moc upadła,
a w każdym z nastroszonych piór ludzkiego grzechu tkwi zagadka.
Utkwiła najpierw w czerni piór, potem w tym wietrze co je stroszył,
aż padający biały śnieg zagadkę ludzkich grzechów spłoszył.
- Zagadkę ludzkich grzechów znam. Powiedział anioł na taborecie.
- Bo wszystkie grzechy wszystkich ludzi zapisywane są w internecie.
Nastała cisza, jakby ktoś rozsiewał mak - makowi cisza się nie opiera.
- Aniele stróżu mój prawa do grzechu nam nie odbieraj,
prawa do grzechu, ale też ziemskiego prawa do słabości.
Słabość i grzech to ludzka rzecz, daleko nam do doskonałości,
Anielska jest doskonałość, nieśmiertelność i anielska cierpliwość.
ludzkie jest życie niedoskonałe, niedoskonałe umieranie i niecierpliwość.
Nastała chwila milczenia i zazgrzytało coś w jego anielskości.
Anioł zbladł, wiedziałem - nie chce poddać się słabości.
Usiadłem na parapecie, z myślą, że ptaków będę słuchał.
- Nie siadaj tak na parapecie - szepnął mi anioł cicho do ucha.
- Aniele stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój
rano, we dnie, wieczór, w nocy bądź mi zawsze do pomocy...
Na krawędzi okna, na krawędzi wyobraźni, na krawędzi sumienia
siedziałem, kiedy anioł gwałtownie pchnął mnie w przestrzeń między
Cantalouppe Island a Dziewiątą Symfonią Beethovena.
- Ja nie jestem, kurwa, twoim aniołem stróżem. Ja jestem aniołem śmierci.
Twoim aniołem śmierci, twoim demonem sumienia.
Nie czuję bólu, nie słyszę bicia serca, nie słyszę muzyki....
Wiesław falko Fałkowski, 2012/2016
jakiegoś falkografioła chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuń